Historia wypieków sięga początków cywilizacji. Zapisy historyków głoszą, iż to Egipcjanie jako pierwsi wprowadzili tradycję pieczenia ciast – chociaż wtedy przypominały bardziej chleb z dodatkiem miodu, orzechów oraz owoców.  Słodkie wypieki bardzo szybko stały się częścią kultu – starożytne ludy składały je bogom w ofierze jako jedne z najcenniejszych dóbr. Używano ich również do odprawiania czarów oraz leczenia chorób. W 13-tym wieku nazwano je „ciastami”, a w 17-tym zaczęły wyglądać i smakować jak te, które znamy z obecnych czasów.

Wypieki od początku posiadały pozytywne konotacje. Wierzono, że przyciągają dobry los, zapewniają szczęście, dostatek, miłość oraz płodność. Osobiście wcale mnie to nie dziwi – czekoladowe ciasto z brzoskwiniami zdobyło serce mężczyzny, który został moim mężem, ciepłe croissanty pomagały podnieść się z łóżka nawet w najbardziej pochmurny dzień, połączenie banana z nutellą lub kajmakiem nieraz osłodziły poniedziałkowy poranek w pracy, wilgotny brownie zawsze zaleczył jesienną chandrę, słodkimi upominkami zyskałam sympatię sąsiadów, muffinkami dziękowałam za pomoc, babeczkami składałam gratulacje, a tortami życzyłam wszystkiego najlepszego. Na tym polega właśnie legendarna moc wypieków – przywracają uśmiech, przełamują pierwsze lody, zjednują ludzi, wyrażają emocje.

Mam nadzieję, że Wy również odkryjecie w sobie choć odrobinę cukierniczej pasji i przekonacie się, że ciasta pieczone ze szczerą intencją przynoszą ze sobą wiele ciepła i radości :]